Jak to pięknie brzmi - "magazyny starożytności"!
Taki zwykły niby świstek, rachunek, który ktoś gdzieś przechował i teraz ktoś inny wystawia na sprzedaż.
A. Stienglitz, Magazyn starożytności, Kraków, ulica Poselska 13-19, telefon 145-71.
Kraków dnia 16 września 1938 roku.
W. Pan Inż. Shuller Bochnia
Potwierdzam niniejszym odbiór zł. 150 jako a conto zegaru.
26.X.38 zł 50.
Reszta pozostaje.
za 300 zł, spłacone 150 zł.
Z poważaniem
A. Stienglitz
Abraham Stieglitz - antykwariusz krakowski. Prowadził interes, jak widzimy na załączonym rachunku, przy ulicy Poselskiej 19 w swojej własnej kamienicy, a także pod nazwą "Salon Antyków" w miejscu bardziej reprezentacyjnym, czyli na Rynku Głównym, pod numerem nr 24, w tzw Kamienicy pod Kanarkiem.
Najpierw jednak zajmował się handlem wina, a dopiero później antykami. Do wspólnego biznesu zaangażował się także jego syn Józef Stieglitz.
Stieglitzowie pośredniczyli między innymi w zakupie złoconych kurdybanów dla zamku wawelskiego czy do zamku w Moritzburgu.
W warszawskiej i niestety okropnie antysemickiej gazecie "ABC" z 6 grudnia 1936 roku, w rubryce "Pod światło", znalazłam taki o to artykuł.
"O średniowiecznych obrazach, współczesnym Abrahamie Stieglitzu i innych sprawach"
Zaczęło się bardzo zwyczajnie. Ojcowie Augustianie w Krakowie nie mieli pieniędzy. Wiadoma rzecz — zakon ubogi, dotacje nader skromne, ofiarność ludzka coraz mniejsza, a potrzeby doczesne — wielce dokuczliwe. Rada w radę, postanowiono sprzedać 13 obrazów średniowiecznych z kościoła św. Katarzyny, a mianowicie poliptyk św. Jana Jałmużnika, oraz trzy obrazy gotyckie. Jak dotąd, wszystko w porządku. Obrazy miały przejść na rzecz Muzeum Narodowego w Warszawie, a więc w posiadanie instytucji poważnej i dającej rękojmię należytej oceny zabytków. A i proponowana suma 35.000 zł. tez nie była do pogardzenia.
Przypadkowy przechodzień
A liści — na krótko przed połową listopada (cytujemy według Komunikatu „Tow . Miłośników Historii i Zabytków Krakowa") doniósł wydziałowi Tow. Miłośników Hist. i Zabytków" Krakowa pewien przypadkowy przechodzień o wywiezieniu kilkunastu obrazów po zapadnięciu zmierzchu z kościoła św. Katarzyny. Natychmiastowe dochodzenia wykazały, że dotyczy to 11-tu obrazów z cyklu Męki Pańskiej i 2-ch obrazów średniowiecznych. Z poza cyklu, które wywieziono da prywatnego mieszkania Abrahama Stieglitza. Wówczas prezes Towarzystwa zwołał zebranie Wydziału, celem zastanowienia się, jakie stanowisko w tej sprawie należy zająć.
Abraham Stieglitz
Wiadomo, jakie były skutki tego zastanawiania się. Kraków pożarł się się z Warszawą, wynikł skandal, nastąpiły demonstracyjne dymisje, posypały się wzajemne oskarżenia, aż wreszcie, jak wiadoma, obrazy zakupił krakowski magistrat za pośrednictwem antykwariusza p, Abrahama Stieglitza. Sprawa oczywiście, nieprzyjemna, zadrażnienie niepotrzebne, sposoby przeprowadzenia transakcji zgoła niepoważne —- bowiem nader żywo przypominające powieść kryminalno - detektywistyczną (Kraków ma specjalną predylekcję do „detektywów"). "
Oszczędzę Wam dalszych wywodów dziennikarza, który podpisał się "wtaj." czyli zapewne "wtajemniczony". Cieszę, że magistrat krakowski zadbał o nasze lokalne dziedzictwo. Wycenił to dobry znawca sztuki jakim był Abraham Stieglitz, a zarazem także pomógł finansowo ojcom Augustianom.
Poliptyk namalowany przez krakowskiego malarza Mikołaja Haberschracka, który uważany jest za jedno z cenniejszych dzieł gotyckiegomalarstwa tablicowego w Polsce z 2. połowy XV wieku możecie podziwiać w w pałacu Erazma Ciołka przy ul. Kanoniczej.
O dalszych losach rodziny Stieglitz w tragicznym okresie okupacji niewiele wiadomo. Abraham Stieglitz podobno przeżył wojnę na Syberii, a po wojnie zamieszkał w Tel-Awiwie.
Jego syn Józef pozostał w Krakowie. Podobno pełnił rolę eksperta przy ocenie zrabowanych przez Johana Pieter Mentena dzieł sztuki. W większości była to własność lwowskich profesorów, którzy zginęli na Wzgórzach Wuleckich. Podobno.
Znalazłam także ciekawy artykuł (po angielsku) o wystawie kolekcji rodziny Stieglitz w Jerozolimie w latach 80-tych. W kolekcji tej znajduje się sporo judaiki z Krakowa. Połowę tej kolekcji podczas wojny przechował Adolf Szyszko-Bohusz i po wojnie zwrócił na ręce prawowitego właściciela.
Na podstawie artykułu z ABC i artykułu Jana Rogoża w "Dzienniku Polskim" z 23.02.2012.
Rachunek znaleziony na aukcjach Allegro.pl.