Mimo, że czasu przed Świętami coraz mniej, wracamy z naszą stałą rubryką "kryminalny czwartek". Potraktujcie to jako swoisty prezent po choinkę dla miłośników i miłośniczek "true crime".
Przygotowując do świątecznego spaceru po dawnym Krakowie, zabójstwa, morderstwa, samobójstwa trafiały się częściej, niż bożenarodzeniowe smaki i tradycje. Tak jest niestety zawsze, gdy szukamy informacji w prasie o ciekawych zdarzeniach na Stradomiu, znajdujemy coś ekstra o Piasku i na odwrót.
Tym razem zapraszamy w tereny niezbyt przez nas często odwiedzane, chyba że w ramach wpisów (tutaj i tutaj) o Zielonych Świątkach.
Zapraszamy na Bielany. Jest grudzień 1905 roku.
Samobójstwo pod klasztorem Kamedułów
"Nowości Illustrowane" 51/1905
(pisownia oryginalna) ,
"W ubiegłym tygodniu rozeszła się po Krakowie wieść, wstrząsająca grozą wieść o samobójstwie starszego już mężczyzny, który odebrał sobie życie w lasku bielańskim, opodal klasztoru 00. Kamedułów.
Wieczorem w ubiegły wtorek wybrał się Leon Winiarski, starszy już mężczyzna pod pozorem, że idzie na polowanie, poza Kraków, do lasu bielańskiego.
Zabrał ze sobą dwa psy, tak, że nikomu na myśl nie przyszło, aby człowiek ten, w pełni sił, wychodzi z domu, ażeby już doń nie wrócić. W nocy, około godziny dwunastej rozległ się w lesie bielańskim strzał, który z powodu ciszy, jaka w lesie bielańskim panuje, usłyszano nawet w pustelni świątobliwych Kamedułów. Był to strzał samobójczy. Winiarski strzelił do siebie i padł trupem na miejscu.
Wierne psy usiadły obok samobójcy, a wreszcie, obwąchawszy go i przekonawszy się, że pan ich już nie żyje, zaczęły w okropny sposób ujadać i szczekać, mącąc ciszę tego ustronnego wzgórza.
Zdziwieni zakonnicy, słysząc powtarzające się ciągle ujadania psów, wyszli do lasu, zdziwieni, co jest powodem tych hałasów. Idąc za echem, doszli wkrótce na małą polankę, gdzie zobaczyli straszny obraz. Na mchu leśnym, w kałuży krwi, leżał człowiek z roztrzaskaną czaszką, a obok niego dwa psy, które w żaden sposób nie pozwalały zbliżyć się do trupa. (...)
Jeden z parobków klasztornych, który widywał dawniej śp. Winiarskiego, rozpoznał zwłoki; na drugi dzień dano więc znać rodzinie zmarłego o strasznym wypadku. Powód samobójstwa okryty jest dotąd tajemnicą."
"Nowości Illustrowane" piszą, że wieść o tym rozeszła się po całym Krakowie, to ciekawe, gdyż w żadnej innej gazecie krakowskiej z tego i kolejnych dni nie ma ani wzmianki!
Są kradzieże, rabunki, próby otrucia się itd, ale o tym co się wydarzyło na Bielanach nie ma ani słowa! (Wnioskujemy, że jeżeli to się zdarzyło "wieczorem w ubiegły wtorek" to albo 5 grudnia, albo 12. Gazeta wyszła 16 grudnia).
Jest to bardzo dziwne, gdyż ówcześni dziennikarze na pewno opisaliby wydarzenia, wykorzystaliby to do pouczania, tak zresztą zrobił i nieznany z imienia dziennikarz "Nowości" :
"Nie będziemy roztrząsali przyczyn, jakie wpłynęły na rozwinięcie się u nastej manii samobójczej. Zaznaczyć jednak musimy, że wpływa na to w pierwszym rzędzie brak wiary, brak religii, stanowiącej w burzach i przeciwnościach życia najsilniejsze oparcie dla człowieka, dalej brak wiary w swoją własną siłę, w moc swego ducha, co musi wywołać tchórzostwo i strach przed życiem, oraz chęć uniknięcia walki i raczej poddanie się sromotne, aniżeli walkę."
No cóż ... na początku XX wieku świat nie uznawał depresji i innych zaburzeń psychicznych.
P.S. Zwróćcie uwagę na ilustrację, jest ona autorstwa Adama Setkowicza - autora wielu pocztówek pierwszej połowy XX w.