Książka Krystyny Kuhn "Zimowy morderca" (a raczej Wydawnictwo Dolnośląskie, któremu serdecznie dziękuję za udostępnienie egzemplarzu) zmamiła obietnicami akcji rozgrywającej się w Krakowie podczas II wojny światowej. Owszem dzieje się tak, ale tylko w 1/10. Większość akcji rozgrywa się we współczesnym świecie, z przeważającym Frankfurtem, a dzisiejszy Kraków jawi się jako miasto żywcem wyjęte z kryminałów skandynawskich. (W sumie tegoroczna zima to udowodniła - mieliśmy szaro buro, a do tego niby mgła - smog.).
Tematyka książki jest ciężka i po przeczytaniu jeszcze długo pozostaje w pamięci. Mamy tutaj i pamiętnik z czasów wojny, i dyskusje o zbrodniach, a wszystko zakrapiane jest niemieckim poczuciem winy przemieszanym z polskim poczuciem niesprawiedliwości. Nad całością górują barwne sylwetki głównych bohaterów - prokuratorki Miriam Singer i komisarza Henry Lieblera, którzy tworzą doskonały duet do spraw kryminalnych. Niepotrzebnie według mnie wykroczył on poza ramki zwykłej współpracy, jest to zbyt schematyczne.
Kryminał ma dobrze zbudowaną strukturę i nawet gdy wiemy już kim jest morderca, ciągle zastanawiamy się dlaczego to zrobił.
Nie będę wdawała się w szczegóły, bo znana jestem z tego, że niechcący potrafię zdradzić przebieg akcji.
Jako że blog traktuje o Krakowie, pozwolę przytoczyć opis teraźniejszego miasta. A Wam zostawiam refleksję nad tym, czy nasi mieszkańcy i miasto w rzeczywistości są tacy (a my widzimy inaczej), czy jednak jest to tylko subiektywna opinia niemieckiej autorki.
"Jost nie mógł pojąć dlaczego ludzie uważali, że to piękne miasto. Ulice były brudne i czarne jak węgiel, którym palono w zimie. Poza tym powietrze śmierdziało smołą. Czarne sterty śniegu piętrzyły się na brzegach chodników i zawężały przejście. Sadza przyczerniała fasady. Nawet dopiero co odrestaurowane i pomalowanie w tonacji żółci lub ochry budynki upstrzone były szarymi zaciekami po deszczu.
A ludzie? Pochylali głowy i wciskali je w podkurczone ramiona. Jakby tutaj nikt nikomu nie chciał spojrzeć w twarz. Domy też sprawiały wrażenie pozamykanych, jakby mieszkańcy się w nich zabarykadowali".
Ocena osobista: 7/10